DBZ Movie 08
Zaczynając tę recenzję, chciałbym powiedzieć, o czym ten film opowiada. Otóż zaczyna się tym, że North Kaioshin obserwuje wybuch Południowej galaktyki, i biadoli że za niedługo i północa (galaktyka naszych bohaterów) zostanie znisczona.
Jak zwykle, prosi o pomoc Son Goku, który właśnie z ChiChi zapisywał Gohana do elitarnej szkoły. Reszta przyjaciół ma właśnie "Karaoke Party" na świeżym powietrzu.
Nagle przylatuje wielki statek na którym przylatują Saiyanie z Nowej Vegety, prosić swego dawnego księcia o przywództwo nad nimi (Omijając fakt że w kosmosie nie miało być więcej Saiyan).
I tak bohaterowie spotykają się na Nowej Vegeta, by odszukać Legendarnego Saiyana, który niszczy całe Galaktyki.To tyle tytułem wstępu, historia lekko naciągnięta, lecz ciekawa. Jeśli chodzi o sekwencje walk, jak zwykle w przypadku DB, jest mowa o mistrzoswie gatunku. Piękne wybuchy, wyładowania KI i walka wręcz to w DB klasa sama w sobie. Można się troszke przyczepić do samego Brolliego, i to zarówno od strony graficznej jak i dźwiękowej. Jeśli mowa o rysunku Brolliego, to głównie zawadzają troszke za duże muły, a już bardziej dziwnie osadzone ramiona, jakby przyciepione. Dzwięki, które on wydaje przy chodzeniu przypominają robocopa, troszke za metaliczne i w ogóle nie na miejscu. Lepsze byłyby po prostu głośne kroki. Za to odgłosy jego uderzeń to pierwsza klasa. Znowu kuje w oczy wątek z prawie wszystkich filmówek DBZ, a mianowicie tzw. watęk Vegety. Chodzi o to, że Vegeta b. często pełni role wpaść w połowie fimu gdy wszyscy już leżą, zacząć lać się z kolesiem jak równy z równym, by po 20sekundach dostać dwa-trzy razy i już nie wstać/ Kuje to w oczy, niestety. Humor-ważna sprawa w DBZ, dopisał i tym razem. Jak zwykle połowa gagów dzieje się z udziałem Kuririna, np. Karaoke czy nokaut Goku z lewej prostej.
Ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne, nr. 8 jest jednym z lepszych filmów DBZ.
Ocena ogólna - 9/10.
Papatki
Tagi: Brak tagów